poniedziałek, 19 lipca 2010

Survival dziergany na drutach

Co może zrobić zapalony terenowiec kiedy trzeba siedzieć w domu? Można przesiadywać na forach internetowych i pisać o wszystkim i niczym albo pogłębiać swoją teoretyczną wiedzę z książek i filmów. Jednak nawet w domowym otoczeniu można wykorzystać swoje umiejętności w nieraz nieoczekiwany sposób.


Survival nie jest zestawem jakiś określonych umiejętności, raczej luźnym określeniem na to wszystko co pomaga nam przeżyć. Co zaś pozwala przetrwać? Właściwie wszystko. Od kondycji fizycznej, przez teoretyczną wiedzę aż do czystej praktyki terenowej oraz silnej woli. Na przetrwanie wpływa tak wiele czynników iż można swobodnie w domu znaleźć sobie zajęcia które wspomogą umiejętności przeżycia w dziczy.

Jako że Wojciech na razie ma obowiązki które trzymają go w Krakowie, a ja ostatnio kurowałem się z choroby, niemożliwością było wybrać się gdzieś w teren. Jednak dla chcącego nic trudnego.
Postanowiłem podciągnąć nieco umiejętności krzesania ognia. W przeciągu kilkunastu minut zebrałem dosyć różnorakiej podpałki i mogłem zabrać się za uwieńczone sukcesem niecenie ognia. Wtedy postanowiłem spróbować rozpalania ognia za pomocą ręcznego świdra. Pierwsze próby nie były udane, mimo to po zrewidowaniu techniki udało mi się uzyskać tlącą się kupkę pyłu. Uznałem to za spory sukces jak na pierwszy raz. Należy nadmienić że od tej metody okropnie bolą ręce i dłonie.

Dalej, po odzyskaniu sił po chorobie, postanowiłem podciągnąć nieco moje umiejętności łucznicze lecz zarówno moje strzały jak i tarcza były w szeroko pojętym rozkładzie. Udało mi się naprawić tylce strzał i zrobić słomianą tarczę. Przez myśl mi przeszło iż związane taką samą techniką wiązki trawy mogą stanowić wspaniały materac lub koc. Umiejętność zaimprowizowania przedmiotów i środków których się nie posiada przy sobie to ważna umiejętność.
Strzelanie wypadło wybornie.

Ostatnio spadł deszcz. Fakt bardzo miły biorąc pod uwagę ostatnie upały ale ja miałem w planach wypad na skałki aby poćwiczyć wspinaczkę. Mokra skałą to zła skała więc zostałem uziemiony. Ponownie nie chciałem marnować czasu. Udałem się do swojej stodoły.
Wyobrażam sobie teraz złośliwe uśmieszki niektórych czytelników lecz stodoła okazała się doskonałym miejscem posiadającym niemalże wszystkie atrakcje skalnej ściany. Uchwyty, wąskie półki tuż przy ścianie, przewieszki, wąskie ścieżki czy miejsca w których można było trawersować z użyciem liny (w tym wypadku rury co było niesamowicie męczące ponieważ pokryta nalotem rura dawała taki opór że nie dało się po niej normalnie ciągnąć ciała). Z zaskoczeniem stwierdziłem iż nie trzeba być na ścianie żeby użyć technik typowo wspinaczkowych. Dodam iż wiszenie na zaklinowanej pięści, podpierając się o wąską na dwa palce belkę jest dosyć stresujące. Ogólnie śmiem stwierdzić że stodoła jako miejsce do ćwiczeń zaskoczyło mnie pozytywnie.

Poruszanie się w nocy od zawsze ma specyficzny urok. Mówi się że jest to pora drapieżników, co ma pewne odzwierciedlenie w naturze lecz nie takie, jakie chcieli by widzieć rozmiłowani w romantycznych opisach ludzie. Noc pozwala doświadczyć zupełnie nowe zjawiska co dla człowieka przebywającego na łonie natury jest doznaniem zgoła niesamowitym. Móc przekradać się niezauważonym i kryć się przed wzrokiem postronnych to kolejna z umiejętności które mogą mieć realne odniesienie w sytuacji zagrożenia życia. Czasami nie warto na siebie zwracać za dużo uwagi.

Wszystkie powyższe zajęcia zapewniłem sobie nie dalej niż kilkaset metrów od domu. Mieszkanie na wsi ma pewne plusy. Dzięki temu mogłem przećwiczyć swoje umiejętności w realnych sytuacjach, tak zbliżonych do warunków walki o przetrwanie jak tylko się to dało zrobić z dostępnymi środkami.

~Grzegorz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz