Poniżej opisze 'moje' 24h.
Wypad miał miejsce 4 października ale dopiero teraz zebrałem się żeby usiąść wygodnie przed laptopem i napisać notkę.
Wsiadłem rano w busa do Rabki i.. pojechałem ;) Tym razem z plecakiem (psiwór, karimata, butelka wody, sweter, saperka i jakieś tam drobiazgi czytaj vifon awaryjny). O dziwo trochę to ważyło. Dopiero po powrocie do domu i przeanalizowaniu trasy doszedłem do wniosku że zrobiłbym ją o połowę szybciej gdyby nie ten balast. Ot, taka lekcja na przyszłość.