środa, 23 czerwca 2010

Do wyjazdu zostało mniej niż 24 godziny.

Do wyjazdu zostało mniej niż 24 godziny.

To dosyć ciekawe uczucie. Wszystko co trzeba zabrać jest już przygotowane, przeglądam jeszcze fotografie przydatnych w dziczy roślin. Zastanawiam się jak to będzie? Takich spraw nie da się przewidzieć czy wcześniej przygotować na niespodzianki w czasie podróży.

Sun Tzu rzekł: "Niezwyciężoność leży w naszej gestii, a podatność na przegraną w gestii przeciwnika..."

Z naszej strony zrobiliśmy wszystko aby sprostać temu wyzwaniu.
Przez najbliższe dni nie będzie oczywiście żadnych wpisów, sprawozdania zaś można się spodziewać w pierwszych dniach lipca najpóźniej.

~Grzegorz

czwartek, 17 czerwca 2010

Przygotowania

Powoli trzeba zacząć zbierać sprzęt na przysłowiową 'kupę', żeby przed wyjazdem nie latać po domu z rozszerzonymi źrenicami i krzyczeć: "Gdzie moja manierka?!".

Podczas ostrzenia noża nastąpił.. hmm.. drobny wypadek. Nóż się złamał na rękojeści. Nie jest on jakiś super-ekstra, ale jednak jest. Porządny nóż to koszt rzędu 200 i wzwyż złotych na co chwilowo funduszy nie ma.

Zaparłem się więc i postanowiłem reanimować biedne narzędzie. Ostrze było całe więc wystarczyło tylko dorobić rękojeść, uchwyt, czy jak tam się komu podoba.

środa, 16 czerwca 2010

Drugie podejście do wody

Dziś znów byliśmy się popluskać. Coraz lepiej wychodzi nam samodzielna nauka pływania. Pogoda znów nie dopisała, wiatr wiał dojmującym chłodem i tym razem też najcieplej było pod wodą - mającą kilkanaście stopni.

wtorek, 15 czerwca 2010

Koniec I wyjazdu

Dzień drugi w Gorcach był dniem odzyskiwania sił i prac przy domu.
Pierwszą czynnością było ubranie mokrych butów i zejście do sklepu.
W porównaniu do poprzedniego dnia, był to spacer. Do wspaniałego azylu z dziesiątkami pysznych frykasów na półkach było bagatela trzy i pół kilometra.

9 dni do wyjazdu.

Zapewne mogą dziwić te wszystkie jedno czy dwudniowe wypady, których większej części nawet nie dokumentujemy.

24 czerwca mamy zamiar ruszyć na wyprawę dookoła Gorców, stąd owe przygotowania. Będzie to około 110 kilometrów w górskim terenie, mimo iż dosyć przyjaznym, to jednak wciąż górskim i wymagającym.

Wielu ludzi z Ochotnicy, naszej bazy wypadowej, oraz okolic trzyma za nas kciuki i kibicuje temu pomysłowi. Znajomy baca z przełęczy Knurowskiej stwierdził żartobliwie iż "widział nas jak się szlajamy po nocy" zaś gospodarze z Ochotnicy widywali nas "przemieszczających się w różnych miejscach w różnym czasie."

To bardzo krzepiące, wielu ludzi pamięta o nas. Termin wyjazdu zbliża się powoli.
Na pewno w pewnym bardzo miłym sklepie kupimy nieco krówek. Sprzedawczynie również trzymają za nas kciuki.

~Grzegorz

Wodne upadki i wzloty

Wczoraj wybraliśmy się nad wodę do Kryspinowa, aby sprawdzić na ile jeszcze umiemy pływać.. Przy brzydkiej pogodzie i chłodnym wietrze byliśmy jedynymi użytkownikami akwenu, a pod wodą okazało się być cieplej niż poza nią.

Wnioski jakie wyciągnąłem: Trzeba jeszcze duużo popracować, a najlepiej zapisać się na jakiś kurs (szkoda, że ceny nauki pływania są horrendalne).

czwartek, 3 czerwca 2010

Cel osiągnięty

Dom był rozkoszny. Suchy. Ciepły. W szafkach stała herbata i cukier. Raj. Byliśmy zbyt zmęczeni by spać. Zająłem się przygotowaniem posiłku, czyli gęstego gulaszu z konserw, kaszy i przypraw. Smakował wybornie, choć był bardzo pikantny. Ten smak dosłownie wypalał słowo "życie" na naszych twarzach.

wtorek, 1 czerwca 2010

Ostatni wysiłek

Spod tablicy, na której znaleźliśmy fotografię przodka Grzegorza, ruszyliśmy (nie)suchą szosą w kierunku Ustrzyka. Powoli słońce chyliło się ku zachodowi (może tego nie widać na poniższym zdjęciu..). Deszcz siąpił delikatnie aczkolwiek wystarczająco, żeby stał się główną – niechcianą – atrakcją wieczoru. Dojście do osiedla Ustrzyk zajęło nam godzinę, może troszkę więcej.