czwartek, 20 października 2011

Wyjazd, którego miało nie być


Sprawa doszła do mnie w środę. Jak to zawsze bywa z takimi sytuacjami, nie miałem czasu nawet się porządnie zdziwić, a już był czwartek. To znaczyło tylko tyle, że musiałem się spakować.
Wciąż nie wiadomo o co chodzi, toteż pędzę z wyjaśnieniem. W Gorcach został pendrive Wojciecha, na którym to były zapisane ważne dane, potrzebne wyżej wymienionemu na sobotę rano.
Z powodu zajęć na studiach, których nie mogłem opuścić, na misję ratunkową mogłem ruszyć dopiero w piątek, po godzinie 11.15. Gdy zakończyłem lektorat z łaciny.
Już wtedy wiedziałem, że to będzie ciekawy dzień. Koleżanki i koledzy z roku narzekali na dojmujący chłód piątkowego poranka. W istocie, było zimno. Dla mnie znaczyło to dodatkowo, że w Gorcach będzie mroźno.