piątek, 28 maja 2010

Przeniesienie

Dziwić mogą notatki poniżej dodawane z niewielką różnicą czasową. Wszystko dlatego, że przenosiliśmy się na inny serwer.

~StuQ

W dół i w górę

Stojąc na Bukowinie Waksmundzkiej usłyszeliśmy odległe pomrukiwanie burzy. Burczała jak niedźwiedź przedzierający się przez las w drodze do potoku.



Zdecydowani na szybkie pokonanie potężnego leja źródliskowego doliny Łopusznej, postanowiliśmy zejść na dół doliny, by potem wydostać się po drugiej stronie stoku. Droga na około zajęła by nam o wiele dłużej, i wcale nie powiodła by nas bliżej celu.

Gorce part II

Kierowaliśmy się w stronę Kowańca, ciesząc się z ładnej pogody i nie przewidując tego co później nas czeka. Widoczne były ślady osuwiska po opadach deszczu. Szczególnie kontrastowała z nimi pewna kapliczka, która została ominięta o włos przez błotnisto-drzewną lawinę.




Dalej doszliśmy do Oleksówki, gdzie postanowiliśmy iść w kierunku Bukowiny Waksmundzkiej. Przy strumieniu nabraliśmy wody, jakieś dzieciaki zaczęły nam mówić, że tej wody się nie pije, bla bla bla. Była krystalicznie czysta i nie wyglądała jakby wyżej miała być oczyszczalnia ścieków..

czwartek, 27 maja 2010

O sobie słów kilka

„Tysiącmilowa podróż zaczyna się od jednego kroku”
Lao-Tzu

Tak i było w tym przypadku. Rodzice zabrali mnie w góry. Byłem wtedy maleńki i jeszcze nie potrafiłem dobrze sam chodzić. Wtedy właśnie nauczyłem się jak samemu stawiać nogi aby nie upaść na twarz. Można by rzec, że pierwsze samodzielne kroki postawiłem na wędrownym szlaku.

Gorce part I

Pobudka wcześnie rano, wpada Grzegorz i lecimy na PKSa. Po drodze szybki kebab - wszak śniadania nikt z nas przezornie nie zjadł. Zabrałem tylko torbę zrzutową przypiętą do paska i pare klamotów, zaś mój kompan plecak do którego wsadziłem mu od razu sweter i manierkę (miał miejsce, to po co marnować ;] ). Gość w budce z kebabami na dworcu nie rozróżniał chyba ciasta od bułki, ale trudno - jedzenie to jedzenie. Zjedliśmy, wsiedliśmy, jedziemy. Podekscytowani wyjazdem obczajamy z mostu Dębnickiego poziom Wisły zastanawiając się nad wszystkim i niczym. Przy rondzie Grunwaldzkim chciałem przez szybę zrobić zdjęcie zalanego przejazdu ale - jak to Murphy dopilnował - siedząc tuż za kierowcą, trzymając aparat nad jego głową przygrzałem flashem.. Współpasażer obok siedzący miał z tego niezły ubaw, ja trochę mniej..


Początek

U mnie wszystko zaczęło się z pasji do podróży i natchnienia jakie dał mi Edward Grylls swoimi poczynaniami. Zawsze lubiłem poznawać nowe tereny, a utrudnianie sobie życia mam we krwi. Z kumplem postanowiliśmy zacząć.. no właśnie. Uprawiać survival? Survivalić? Liczy się fakt, że postanowiliśmy zrobić coś innego niż zwykle, a pomysłów nigdy nam nie brakowało.. Wyznaczyliśmy sobie cel pierwszej (szumnie nazwaną) wyprawy, która okazała się być bardziej zaskakująca w kwestii wyciągniętych po niej wniosków jak i samego jej przebiegu. W survivalu zamierzam znaleźć wolność, jakiej nie dostanę w betonowym świecie pełnym ludzi, adrenalinę, oraz przeżyć kilka przygód, żeby mieć później o czym opowiadać na starość..












~StuQ