poniedziałek, 19 lipca 2010

Survival dziergany na drutach

Co może zrobić zapalony terenowiec kiedy trzeba siedzieć w domu? Można przesiadywać na forach internetowych i pisać o wszystkim i niczym albo pogłębiać swoją teoretyczną wiedzę z książek i filmów. Jednak nawet w domowym otoczeniu można wykorzystać swoje umiejętności w nieraz nieoczekiwany sposób.

piątek, 16 lipca 2010

czwartek, 15 lipca 2010

24 godziny

Tyle trwała moja solowa wyprawa.
Mało? Może i niewiele lecz ta doba była ekwiwalentem wielu dni lektury książek o tej tematyce. Ponownie, praktyka jest o wiele ważniejsza od teorii. Wiedza jest bardzo istotna i nieodzowna jeżeli chcemy przeżyć poza cywilizacją lecz na nic zdadzą się setki patentów jeżeli nie wykażemy się wyobraźnią aby zastosować owe patenty w realnej sytuacji.

Powrót do NT

Przez dwa dni zebraliśmy lub odzyskaliśmy siły aby wycofać się z gór w stosowny dla nas sposób. W nocy.

Ruszyliśmy na północ i zachód, doliną Jaszczego. Tą drogę znałem na pamięć. Zmierzaliśmy to miejsca będącego swoistą miejscową legendą. Do miejsca gdzie 18 grudnia 1944 rozbił się amerykański bombowiec B-24J "California Rocket"

środa, 14 lipca 2010

Trudna nocna droga

Z Turbacza ruszyliśmy czerwonym szlakiem na Kiczorę, a później zielonym na Bulanową Kapliczkę w kierunku Przysłopa. Pod Turbaczem spotkaliśmy znowu to samo stado owiec i bacę, tym razem na posterunku z wielkim reflektorem. Psy ujadały. Nagle z ciemności wybiegły trzy szare stworzenia, kształtami przypominające wilki. Adrenalina podskoczyła. Ręce same sięgnęły po nóż. Na szczęście były to tylko te psy, które pilnowały owiec zamknięte uprzednio razem z podopiecznymi.

niedziela, 11 lipca 2010

Opowieści cz. dalsza

Poniższy tekst jest długi i pisany częściowo w formie pamiętnika. Dużo z tego co jest poniżej pisałem 'na gorąco' i dopiero w domu zacząłem to jakoś porządkować. Tekst pisany pogrubioną czcionką należy do Grzegorza, reszta wypocin jest cała moja. Have fun!

Dzień I i II

Popołudnie 23 czerwca.

Po pewnych problemach logistycznych w Krakowie udało nam się złapać autobus do Zakopanego przez Nowy Targ. Zasadniczo nic nie mogło pójść źle. Podróż całkiem szybko minęła pozwalając nam ocenić pogodę która jak na razie dopisywała. Dopiero na horyzoncie, na słowackiej stronie gromadziły się ciemniejsze chmury. W samym Nowym Targu mieliśmy delikatne problemy z transportem jako że rozkłady jazdy busów była zdarte zaś wszelkie inne sposoby dotarcia do Ochotnicy nie wchodziły w jakąkolwiek rachubę. Kwadrans po 19 zajechał PKS z którego pomocą dotarliśmy na miejsce.
Jadać mogliśmy usłyszeć "kombatanckie opowieści" jednego z miejscowych. Niewątpliwie krzepiące.