czwartek, 27 maja 2010

Gorce part I

Pobudka wcześnie rano, wpada Grzegorz i lecimy na PKSa. Po drodze szybki kebab - wszak śniadania nikt z nas przezornie nie zjadł. Zabrałem tylko torbę zrzutową przypiętą do paska i pare klamotów, zaś mój kompan plecak do którego wsadziłem mu od razu sweter i manierkę (miał miejsce, to po co marnować ;] ). Gość w budce z kebabami na dworcu nie rozróżniał chyba ciasta od bułki, ale trudno - jedzenie to jedzenie. Zjedliśmy, wsiedliśmy, jedziemy. Podekscytowani wyjazdem obczajamy z mostu Dębnickiego poziom Wisły zastanawiając się nad wszystkim i niczym. Przy rondzie Grunwaldzkim chciałem przez szybę zrobić zdjęcie zalanego przejazdu ale - jak to Murphy dopilnował - siedząc tuż za kierowcą, trzymając aparat nad jego głową przygrzałem flashem.. Współpasażer obok siedzący miał z tego niezły ubaw, ja trochę mniej..




Czas jaki minął do Nowego Targu spędziliśmy na obgadywaniu wszystkiego co się dało - głównie polityków - z największym naciskiem kładzionym na dalszym planie, czyli 'co zrobimy jak wysiądziemy'. Do tej pory plan był rozbudowany - wsiadamy do PKSu w KRK i wysiadamy w NT po czym idziemy jakoś do domku koło Ochotnicy Górnej lub nocujemy gdzieś po drodze, tak gdzie będzie to możliwe. Droga powrotna też była zaplanowana ambitnie - wracamy do domu z Nowego Targu PKSem - finezyjne, nieprawdaż?

Po wyjściu na nieruchomy ląd na przystanku w NT poczuliśmy, że to jest to - początek czegoś, przygody?

Cali zafascynowani sytuacją ruszyliśmy raźno przed siebie. Kierunek: horyzont na wschodzie. Tak wskazywała mapa i kompas. Po drodze w sklepie ogrodniczym zakupiliśmy sznurek (zawsze może się przydać). Wyszliśmy terenu zabudowanego mijając szpital, zakład pogrzebowy i cmentarz mając niejasne przeczucie, że może w bliskiej przyszłości którejś z tych miejsc (znając nasze pomysły) może stać się nam bliskie.

Wyszliśmy na tereny za szpitalem, nieopodal pasły się owieczki, jakieś konie w pobliżu, zielona trawa, ciepłe słońce - czad.

















Mapa wskazywała nam drogę. Nasza trasa prowadziła przez czyjeś pole więc grzecznie zapytaliśmy ludzi mieszkający w domu obok gruntów czy możemy tamtędy przejść. Nie dość, że pozwolili to jeszcze życzyli szerokiej drogi i wiele innych serdeczności - takie sytuacje potrafią podnieść na duchu i odzyskać wiarę w ludzi. Faktem jest, że ludzie mieszkający na terenach górskich są w większości bardzo mili i uczynni.

~StuQ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz